Polaris

Desert Run


35,00 złbrutto

Polaris | Desert Run

Bestseller

Super cena

Tagi albumu: Polaris | Desert Run, Generator.pl, Polaris, muzyka elektroniczna, ambient, Tangerine Dream, Klaus Schulze, Vangelis, Jarre, electronic music, Kraftwerk

AUTOR Polaris
PRODUCENT Generator.pl
NUMER GEN CD 045
ROK WYDANIA 2018
MEDIA 1CD
OPAKOWANIE DIGIPACK 6-STRON
Kod produktu 007730
POPULARNOŚĆ

Lista utworów

Fata Morgana 13:16
Derweze 9:34
Dunes 11:40
Hasting's Cutoff 9:50
Oasis 8:12

Opis

Tytuły utworów wskazują na concept album na temat pustyni, ale szczęśliwie muzyka nie zawiera żadnych natrętnych pobrzdękiwań sitar, beczenia wielbłądów ani zaśpiewów muezinów. Zawartość tego albumu to relaksująca, rytmiczna elektronika w duchu szkoły berlińskiej. Nastrój który wywołuje to raczej uczucie beztroskiego lotu nad pustynią niż walki z jej piaskami. W żadnym razie nie jest to też płyta przygotowana metodą "włączę sekwencer i poplumkam coś przez kwadrans". Zawiera wiele sekwencji, tak, ale także znacznie więcej. Zawsze kiedy wydaje się że już wiadomo co kryje się w kolejnej minucie, Polaris lekko obraca swój muzyczny kalejdoskop, a dotychczasowe elementy tworzą nową dźwiękową układankę.
Desert Run to dzieło oryginalne, i nie zawiera ukłonów stylistycznych w stronę dużych nazwisk sceny el. Jeśli jednak ktoś nie zna jeszcze muzyki Polarisa, i potrzebuje odniesienia żeby umiejscowić ten album na znanej sobie mapie, po dłuższym zastanowieniu wskazałbym dokonania duetu Emmens & Heij (którzy tworzą w stylu mocno przypominającym radość obecną w Oasis) a nawet Redshift (mroczne ciężkie pasaże Derweze i Hastings CutOff). Tak, ta płyta to już ta liga.
Fata Morgana (13:16) zaczyna się potężnymi padami, do których szybko dołączają wielopiętrowe sekwencje i delikatna perkusja. Na wysokości 2:20 nagle rozlewa się przyjemne uczucie, jak pierwszy łyk ulubionej whisky: tak, to klasyczny Polaris, wszystkie znajome elementy są już na miejscu, doskonale zrównoważone. Usiądź wygodnie i smakuj! Przy 4:20 wzbija się w niebo piękna solówka, i już wiadomo że ta płyta nudy nie będzie zawierać. Utwór rozwija się dalej masą sekwencji, spadających niczym deszcz z chóralnych padów które dalej suną niczym ciężkie chmury nad horyzontem. Bliżej końca uszu słuchacza dobiega delikatny smak melotronu. Cały utwór jest przesiąknięty swoistą głębią, wrażeniem które było obecne już na albumie Way Out, że słuchacz stopniowo dostrzega kolejne warstwy dźwiękowego pejzażu, to jak wpatrywanie się w okryte mgłą górskie łańcuchy w jesienny wieczór, gdy co i raz na krawędzi widzenia pojawia się kolejne odległe pasmo. Ta muzyka jest czymś więcej niż sumą swoich elementów. Mam 6 poprzednich albumów Polarisa, ale wygląda na to że ten kawałek będzie moim ulubionym z nich wszystkich.
Po takim otwarciu, co czeka nas dalej?
Derweze (9:34) to nazwa miejsca w Turkmenistanie gdzie w rozległym kraterze gaz ziemny płonie nieprzerwanie od 1971, zapewniając spektakl każdej nocy. Utwór zaczyna się mrocznie, ale szybko pojawia się niespieszny rytm, a progresja akordów od 7:30 w górę wywołuje zadowolone kiwanie głową, zwłaszcza gdy pojawia się krótkie solo na melotronowym flecie.
Kolejna odsłona to Dunes (11:40), która zaczyna się tłustym brzmieniem z nanizanym solo. Szybko dochodzi bas i zapętlone bębny, i wkrótce utwór płynie swoim tempem, gdzie sekwencje ustępują miejsca brawurowym solówkom. Polaris w refleksyjnym nastroju; dobra rzecz.
Hastings CutOff (9:50) to znowu surowy początek, wręcz industrialny i kanciasty, chropawy, jednak wkrótce złagodzony nastrojowymi padami. A potem w środku nagle trafia się fantastyczna zmiana nastroju na iście kosmiczny, gdzie wyłania się sekwencja jak z TB303, z początku stłumiona i niepozorna, lecz starzy kwasiarze wiedzą że nie po to 303 zbudowano… i rzeczywiście po chwili krótkiej jak zapał do diety zaczyna się rzetelne męczenie kanarka, sekwencja cudnie bulgocze i skrzeczy, i tak trwa ta kosmiczna podróż aż do ukrytego w echach finału. Doskonały, zaskakujący, dualny utwór.
I na koniec Oasis (8:12), gdzie do początkowych jasnych akordów dołączają jedna po drugiej szybkie, skrzące się w słońcu sekwencje, a całość zostaje doprawiona kolejnym sprawnym solo. Po chwili wytchnienia sekwencje atakują ponownie około 5:20, i to jest jeden z najlepszych fragmentów albumu. Cały ten utwór jest przestrzenny, jasny i atmosferyczny, jeden z tych co nie powinien się nigdy kończyć. Doskonała koda całej płyty.

Michał Żelazowski

Inni klienci wybrali

Podobne albumy

Kup Przechowaj

Towar w magazynie

Wysyłamy do 1 dni
Dostawa w do punktu odbioru już od 12zł.
Przesyłkę dostarcza Poczta Polska lub Inpost.
Możliwy odbiór osobisty poza siedzibą sprzedawcy.

Napisz do nas